środa, 12 sierpnia 2015

Losy zwaśnionych szkockich klanów, czyli...

    Kiedy wkracza się w rodzinę jednego z najbardziej zamożnych szkockich arystokratów, nie znając swojego pochodzenia ze strony ojca, jest to niezwykle niebezpieczne. Przekonała się o tym Lili Campbell- główna bohaterka niezwykle porywającej sagi autorstwa Amy Cameron Zew Górzystej Krainy. 

    Mamy rok 1913, Edynburg. Najlepsza nauczycielka przygotowuje nieśmiałą uczennicę do jej porywającego publiczność Ghillie Callum tańca, który jest odwieczną tradycją Szkocji. Pewnego dnia ojciec ulubienicy Lili- Isobel, składa jej kuszącą propozycję. Oczarowany jej urodą i wdziękiem, proponuje małżeństwo. Speszona dziewczyna nie wie, co powiedzieć, więc odwleka decyzję aż do grudnia. W końcu zgadza się. I tutaj zaczyna się jej przygoda do piekła... Skomplikowana rodzina, tajemnice i urywane zdania, ciągłe kłótnie nie wiadomo z jakiego powodu. Teraz, kiedy odkryła swoje prawdziwie pochodzenie, ma podwójne obawy przed nową rodziną. Dodatkowej zagadki sprawia fakt, że Lili jest strasznie podobna do zmarłej żony Nialla- Caitlin.






Dlaczego matka nic mi nie mówiła o prawdziwym pochodzeniu ojca? Dlaczego nie powiedziała, że pochodził z klanu McKenzich tak znienawidzonego przez klan Munroyów? Czy po tym wszystkim będę potrafiła spojrzeć w oczy Niallowi i uda mi się nie podciąć sobie żył nad tym słynnym potokiem?- powtarzała gorączkowo w myślach.

***

    Na książkę natknęłam się w Jeleniej Górze, kiedy to moja cudowna wycieczka obozowa postanowiła siedzieć tam trzy godziny. Moim celem było znalezienie księgarni i wydanie ostatnich dwudziestu złotych na książki oraz czytanie pod katedrą. Sympatyczny sklepik posiadał przemiłą starszą panią sprzedającą, która pomogła mi podjąć decyzję. Ale nie o tym mowa... Do zakupu recenzowanej dziś przeze mnie książki przyczyniła się okładka (ach, ta moja powierzchowność). I do tego właśnie przejdźmy- moich osobistych wrażeń.
    Co tu dużo mówić... Zew Górzystej Krainy strasznie wciąga i jest interesujący. Amy Cameron genialnie oddała ducha krajobrazowej i deszczowej Szkocji jak i również rozbudowała główny wątek: konflikt pomiędzy Munroyami a McKenzimi. Z każdym rozdziałem Amy coraz bardziej nadawała historiom zwrotów akcji i kolorów. Nie potrafiłam odłożyć słowa pisanego bez znajomości kolejnego z rozdziałów. Po prostu tak się nie dało... Czułam wtedy taką pustkę, a w głowie kłębiły się natarczywe pytania: co się stanie dalej?, czy Lili uda się z tego wybrnąć?
A czy udało się jej z tego wybrnąć i jak jej losy się zakończyło, dowiecie się sami. Z mojej strony, mogę Wam uchylić jedynie rąbka tajemnicy... Książka jest cudowna i warta zakupu oraz czasu!


2 komentarze:

  1. Pierwszy raz o niej słyszę :D Błąd! Zdaje się na prawdę ciekawa i warta przeczytania. Może kiedyś, gdy się na nia natknę, zatrzymam przy niej na dłużej ^^

    Pozdrawiam, Lucy :*
    http://zeglujacmiedzysnami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiedziawszy, to sama o niej nie słyszałam:) Przypadek zrządził, że stanęła przed moimi oczami, na półce pełnej książek... No i oczywiście przyciągnęła mnie okładka, bo ubóstwiam takie tematyki :D
    Przepraszam, że tak długo nie odpisywałam...
    Również ślę pozdrowienia, Julia.

    OdpowiedzUsuń