poniedziałek, 9 marca 2015

„50 Twarzy Greya” - czyli coś kontrowersyjnego, ale pożądanego na całym świecie.

Za namową koleżanki J.G. postanowiłam przeczytać najbardziej pożądaną, a zarazem kontrowersyjną, pierwszą część trylogii „50 Odcieni. Co mogę o niej powiedzieć, hmm...
Zadziwiające, jak szybko przeczytałam tę książkę. Non stop napięta fabuła pomiędzy bohaterami i... Słowa ociekające seksem. Ale przejdźmy najpierw do opisu.
Christian Grey jest przystojnym, uwodzicielskim i tajemniczym mężczyzną, który w młodym wieku zaszedł na szczebel kariery. Anastasia jest jego totalnym przeciwieństwem: nieśmiała i niezdarna, ale za to inteligentna. Co wiec ich połączyło? Sama nie wiem. Ale to fikcja, więc... Nie ma się czemu dziwić.
Fabuła zaczyna się dość zwyczajnie: koleżanka zachorowała i jej przyjaciółka musi ją w czymś zastąpić. Tym razem jest to wywiad z tajemniczym Ch. G. Tak więc Anastasia pędzi szybko do biurowca przekonana, że za biurkiem znajdzie odrażającego starucha, a tu tymczasem... Niespodzianka! Jegomość dodatkowo zawstydza ją swoją śmiałością i rozbawieniem. Jest to wręcz materiał na udany romans z najgorszego gatunku.
Ana przekonana jest, że ich drogi nigdy się już nie spotkają, ale to tylko ułudna myśl. W niedługi czas Christian odwiedza ją w pracy, potem sesja fotograficzna... Akcja zaczyna nabierać napięcia, aż w końcu spotykają się w jego rezydencji, w Seattle. Dziewczyna oczywiście myśli, że głowny bohater od razu zaciągnie ją do łóżka, ale... Pokazuje jej tzw. Pokój Bólu. Zdziwienie, przerażenie i... Podniecenie?
Jak widać tak.
Co mnie zdziwiło?
Christian bardzo adekwatnie wkurzył się na Anę z powodu jej dziewictwa, ale przecież nie będzie się cofał teraz. Tym sposobem ona kończy u niego w łóżku i tak rozpoczyna się lekko niezrozumiała i dziwna gra. Ona go kocha, on przeczy, że odwzajemnia uczucia, ale sam nie wie.

Ale już. Dobrze. Koniec.

Nie będę zdradzała dalszej części chociaż nie zaskoczy Was fakt, że przez nią cały przewija się ten sam motyw - Christian, Ana, łóżko, seks, prezenty. Nic specjalnego nie zdradziłam. 

Podsumowując... Moja opinia do pochlebnych nie należy. Być może dlatego, że nie gustuję w powieściach erotycznych, ale biorąc tak na logikę akurat tę część trylogii... Historie tutaj opisane są tak głupie, że aż śmieszne. Zero ukazania prawdziwej miłości. Niby tłumaczy Greya fakt, że miał trudne dzieciństwo, ale... Taki rodzaj seksu wyrazem miłości? Polemizowałabym. 
Przyznam jednakże autorce - E L James - pewne plusy. Ma wspaniale rozbudowaną wyobraźnię, którą przenosi na papier z najdrobniejszymi szczegółami. Co to tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednakże jak na mój gust, to literatura z najgorszej półki.
Pozdrawiam serdecznie Miłośników tej książki i ślę wyrazy przeprosin osobom urażonym.