czwartek, 31 marca 2016


No dobrze... Nie będę przedłużała tego wstępu, tylko od razu powiem, że zostałam wytypowana do tej akcji już jakiś czas temu przez Jessie z lifting-pages. Powinnam streścić krótko, na czym polega LBA, jednak jestem z natury leniwym człowiekiem, więc po prostu skopiuję zasady z internetu. Nie znam także wielu blogów, a jeśli jakieś obserwuję, to wątpię, że osoby je prowadzące, miały świadomość o moim istnieniu, więc u mnie ta akcja chyba zamknie koło... Przepraszam, droga Jessie.


,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Po przyjęciu LBA należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. Obowiązkiem jest też wklejenie znaku LBA do wpisu".

A teraz przejdźmy do pytań...
1. Twój ulubiony kolor to?
Nie posiadam chyba ulubionego, jednak jeśli musiałabym wybierać, to decyzja wypadłaby na każdy odcień niebieskiego.
2. A teraz ulubiona książka?
Hmm... I tu się zaczyna problem, ponieważ jest ich kilka, lecz jeśli miałaby być to ostatnio przeczytana to wybór padłby na Rywalki Kiery Cass.
3. I ulubiona okładka?
Ej nie. Protestuję ;-; Wszystkie książki,które uwielbiam, mają cudowne okładki. Rywalki, Duma i uprzedzenie, seria Diabelskich Maszyn... Wybór tej jedynej byłby sporym przewinieniem podłóg reszty.
4. Jaka książka zmieniła Twoje życie? Czy istnieje taka?
Może nie zmieniła, ale na pewno zapadła w pamięć. Jabłko Apolejki czytałam kilka razy i za każdym nachodziły mnie refleksje. Uwielbiam ją.
5. Czytasz jedną książkę, czy kilka na raz?
O zgrozo... Czytanie kilku książek na raz to mój książkowy grzech, ale tak już mam. Niekiedy po prostu nudzi mnie któraś i sięgam po następną, a do tego dochodzi jakaś lektura... I właśnie w ten sposób rodzą się prawdziwe stosy zaległości. 
6. Wolisz twarde, czy miękkie okładki?
Lepiej się czyta książki w twardych oprawach, jednak zwykłam kupować te w miękkich, ponieważ są lżejsze i wygodniej jest mi je nosić w torbie bądź plecaku. 
7. Jeden z Twoich nawyków czytelniczych?
Zabawa rogami i brzegami kartek. Podczas czytania książek albo wyginam lekko strony albo robię takie jakby znakowania paznokciami na brzegach. To grzech numer dwa od początków mojego czytania.
8. Od jak dawna uwielbiasz czytać? Trwa to odkąd pamiętasz, czy może miało miejsce niedawno?
Książki czytałam odkąd pamiętam. Cała podstawówka polegała na odwiedzaniu biblioteki i powrotnym jej nawiedzaniu po kilku dniach.
9. Posiadasz swój ulubiony kącik do czytania? Jak tak, to gdzie? 
Nie posiadam. Najczęściej czytam książki przy biurku. Wyjątkami są dni, w których jestem naprawdę zmęczona. Wtedy w grę zaczyna wchodzić łóżko.
10. Irytują Cię obwoluty? Są Ci obojętne? Wolisz, kiedy są?
Szczerze powiedziawszy... Dawno nie czytałam książki z obwolutą. Jednak jeśli tak wygrzebać z pamięci wspomnienie z nią to... Denerwowały mnie.
11. Cytat, który Cię inspiruje?
Od jakiegoś czasu przestałam zwracać uwagę na inspirujące cytaty, ponieważ po jakimś czasie mi się zaczynały nudzić i szukałam czegoś "świeższego". 

Uff, dałam radę :D Tak, jak wspomniałam wyżej, nie nominuję nikogo, ponieważ nie znam wielu (żeby nie powiedzieć żadnych) bookblogerów. Przepraszam jeszcze raz z całego serca i dziękuję Ci Jessie za nominację :)

wtorek, 29 marca 2016

Trzeba wierzyć w tę opowieść

Ono gdzieś jest. Musi być. Szukaj światła, ale... Nie dostrzegaj go. Dlaczego? Bo nie istnieje.

Marie- Laure jest nastolatką mieszkającą wraz z ojcem w Paryżu. Gdy utraciła wzrok, zaczęła poznawać świat za pomocą słuchu oraz dotyku. Nauczyła się odnajdować w Paryżu za sprawą jego dokładnego, miniaturowego odzwierciedlenia. Jednak czy będzie potrafiła zrobić to samo, jeśli Hitler postanowi zdobyć świat? Kiedy Francji grozi zbombardowanie, ucieka wraz z ojcem do Saint- Malo, na wybrzeżu Bretanii. Wkrótce on znika, lecz zostawia pewien ważny przedmiot, otrzymany na przechowanie od muzeum. To brylant, mający według legendy, zapewnić posiadaczowi zdrowie, kosztem nieszczęść bliskich mu osób. To Morze Ognia.

W tym samym czasie, w Niemczech, żyje pewien chłopiec. Werner Pffening ma marzenia nie do spełnienia według dorosłych. Jednak dzięki jego smykałce do naprawiania radioodbiorników mają one szansę się ziścić. W ten sposób trafia do obozu dla młodzieży Hitlerjugend i uczy się nie tylko, jak być wzorowym Aryjczykiem, a także żołnierzem oddanym Trzeciej Rzeszy. Jednak nie podziela zdania narzuconego przez samego Hitlera i przekazywanego poprzez nauczycieli.

Wkrótce życiowe zawirowania przenoszą Wernera do malowniczego Saint- Malo, gdzie ma wytropić odbiornik radiowy, który nadaje niezrozumiałe przekazy, mogące poważnie przeszkodzić w zwycięstwie Niemiec. Udaje mu się to, jednak... Odkrywa sekret z dzieciństwa, będący fundamentem jego początków związanych z zamiłowaniem do nauki. Spotyka także Marie-Laure. Uczucia biorą górę nad rozsądkiem i... Postanawia zataić fakt odkrycia namiarów wrogiej transmisji radiowej. Wkrótce losy tej dwójki splatają się ze sobą.

Światło, którego nie widać autorstwa Anthony'ego Doerra to na pewno książka długo zapadająca w pamięć. Nie przybliża nam podręcznikowej wersji II Wojny Światowej, ale tę prawdziwą, przeżywaną oczami niewidomej dziewczyny zdanej praktycznie na łut szczęścia i chłopca, wychowanego na wzorowego żołnierza Wehrmachtu. Występują tam także inne, ciekawe postacie, jednak wokół tej dwójki zgromadzona jest cała fabuła. Są niczym epicentrum powieści. Anthony Doerr stworzył coś niesamowitego i poruszającego serca, lecz zdania formułowane wprost nie zmuszają czytelnika do wylewania łez nad przeżyciami bohaterów, co czyni jego powieść na swój sposób oryginalną, niepowtarzalną. Dialogi prowadzone są w podobny sposób: krótkie zdania, nie zawierające sensu przenośnego, lecz dosłowny, dobitny. Osoba, sięgająca po tę pozycję nie powinna się spodziewać wybitego na wyżyny romansu, ponieważ go tam nie ma. Ta książka czaruje czytelnika czymś innym: prawdą.

Moje odczucia po przeczytaniu Światła, którego nie widać były dość mieszane. Być może dlatego, że podchodziłam do niej z lekka jak pies do jeża, a jej ukończenie zajęło mi prawie trzy miesiące. Zaczynałam, a następnie po przeczytaniu kilkunastu stron, odkładałam na półkę. Nie potrafiłam jej przeczytać jednym tchem. Często zdarza się tak, że książki pisane prostym językiem, są tymi, którym powinno poświęcić się więcej czasu. Tak było w moim przypadku. Jednak w ciągu tej przerwy świątecznej postanowiłam przełamać swoją barierę i... Udało się. Anthony Doerr stworzył według mnie coś niesamowitego, biorąc pod uwagę tło, jakie postanowił stworzyć. Umieszczenie fabuły w okresie II Wojny Światowej nie jest czymś łatwym, zwłaszcza, jeśli po ukończeniu można się spotkać z krytyką i porównywaniem do innych autorów. Jemu udało się ominąć wszelkie pułapki i tak oto powstał świetny projekt literacki, zasługujący na aplauz. Rozczarowała mnie jedynie lekka chaotyczność w opisywaniu przeżyć bohaterów, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do książek w których rozwiązanie podaje się nam przed opisaniem sytuacji, bądź na odwrót. Chociaż... Może aby zmienić zdanie pod tym względem, należy powrócić do tej lektury za jakiś czas, lecz nie przerywać jej i nie rozpoczynać na nowo czytania po miesiącu? Zobaczymy.

poniedziałek, 21 marca 2016

Co tylko człek widzi, zabawką mu się mieni

W jesienny dzień 1686 roku osiemnastoletnia Nella Oortman przybywa do Amsterdamu. Przyjechała ze wsi, aby rozpocząć życie jako żona jednego z najbardziej wpływowych kupców - Johannesa Brandta. Pukając do drzwi spodziewa się zastać swego małżonka, jednak otwiera je jego niezbyt miła siostra pana domu- Marin. Na następny dzień mężczyzna przyjeżdża i Petronella dostaje od niego w prezencie pokaźnych rozmiarów domek dla lalek, będący wierną kopią jej nowego mieszkania w Holandii. Jej zadaniem jest zapełnienie go i nauczenie się prowadzenia domu. Wkrótce natrafia na ogłoszenie tajemniczej miniaturzystki i postanawia zlecić jej wykonanie miniaturek i wyposażenia wnętrza. Otrzymuje idealnie odzwierciedlone kopie domowników i pewien bonus, przez który dziewczyna zaczyna sądzić, że nieuchwytna kobieta z Kalverstraat potrafi przenikać wzrokiem jej najskrytsze myśli, pragnienia i obawy. Od tej chwili, z każdą otrzymywaną paczuszką oznaczoną na wieczku motywem słońca, Nella odkrywa sekrety rodziny Brandtów i uświadamia sobie, w jakim położeniu się znalazła. Czy miniaturzystka może sprawić, że jej los się odmieni? Czy ta tajemnicza kobieta ma moc kierowania cudzym życiem?


Miniaturzystka autorstwa Jessie Burton to urzekająca i wciągająca powieść o czymś, co wydaje się nam pozorne, a wkrótce staje się rzeczywistością. W trakcie czytania nabieramy obaw zbliżonych do głównej bohaterki i zaczynamy szukać odpowiedzi na nasze pytania tak, jak to robił Sherlock Holmes podczas swoich przygód. Ta książka nie jest zwykłą opowiastką, ponieważ porusza dość problematyczne tematy nawet, jak na nasze czasy i jest jednocześnie czymś w rodzaju przewodnika po regułach, jakimi się kierował XVII wiek. Dzięki słownictwu, które nie przeraża czytelnika swoją "ciężkością" i jest idealnie wpasowane w powieść, książka wprowadza nas w wyjątkowy klimat deszczowych uliczek Holandii oraz ascetycznych wzorców idealnych wyznawców Chrystusa. W debiucie Jessie Burton można odnaleźć także wątki zbliżone do zmagań codziennego życia przeciętnego człowieka, żyjącego w XXI wieku: pragnienie miłości, tajemnice, zdrady...

Moim zdaniem Miniaturzystka jest książką przeznaczoną dla osób starszych bądź potrafiących zrozumieć problematykę poruszoną w tym utworze. Raczej nie zaliczam się do tego grona, ponieważ ciężko było mi przebrnąć przez niektóre stronice i odbierałam niekiedy sytuacje jako coś w rodzaju: aha, stało się, ale pewnie się naprawi, bo przecież musi być szczęśliwe zakończenie. Jednak tak się nie działo i moja czytelnicza dusza wtedy była zawiedziona, lecz mimo to śledziła dalej losy Nelli, choć wciąż łudziła się dziecięcą nadzieją na swój ulubiony, bajkowy happy end. Podziwiam panią Burton za poruszenie w swoim debiucie tematów tabu i przedstawieniu ich wprost. Nie były one gdzieś ukryte i zmiecione pod dywan, a wręcz przeciwnie- cały czas unosiły się na powierzchni. To, co urzekło mnie w tej książce, to symbolika, która jest głównym "składnikiem" naszego dojścia do rozwiązania zagadki tajemniczej kobiety z Kalverstraat. Sytuacje i przedmioty, które ją tworzą, są według mnie wręcz kunsztem literackim, który może osiągnąć tylko ktoś, kto mocno zżył się z historią własnych bohaterów i fabuły.

Miniaturzystka to na pewno nietuzinkowa opowieść, w którą wpleciono sporo ważnych pytań i spraw dotyczących sfery człowieka, oznaczonej jako coś, o czym nie powinno się mówić. Podczas wgłębiania się w tę lekturę chcemy poznać każdy sekret domu Johannesa i rozwiązać wszystkie zagadki, będąc jednocześnie coraz bardziej wciągnięci w intrygującą fabułę i klimat książki. Jednak, jak wspomniałam wcześniej, czytając tę powieść po raz pierwszy, byłam ciut za młoda. Na pewno sięgnę po nią jeszcze raz, lecz za jakiś czas. Może wtedy zrozumiem dogłębniej to, co chciała przekazać Jessie Burton? W końcu co tylko człek widzi, zabawką mu się mieni.

poniedziałek, 14 marca 2016

W Paryżu wszystko jest na sprzedaż

   Maude Pichon jest nastolatką, uciekającą z rodzinnej Bretanii do Paryża- miasta swoich marzeń. Jednak one same nie wystarczą, aby przeżyć, a oszczędności zaczynają topnieć. Cudownym wybawieniem okazuje się lekko naderwane ogłoszenie, w którym pewna agencja poszukuje młodych kobiet. W ten sposób prowincjuszka trafia pod skrzydła pana Durandeau i... Przeżywa szok, ponieważ kierownik poszukuje dziewcząt brzydkich, takich, które podkreślałyby urodę jego klientek. Podczas prezentacji, osobą Bretonki jest zainteresowana sama hrabina Dubern, poszukująca odpychającej towarzyszki dla swojej upartej córki Isabelle, która w tym sezonie ma zostać debiutantką, a w następstwie mężatką. Jednak to nie są aspiracje małoletniej hrabianki, a chore ambicje pani Dubern. Pomiędzy dziewczętami rodzi się przyjaźń, lecz Isabelle nie ma pojęcia, że jej nowa przyjaciółka jest jedynie wynajętą z agencji anty damą. Od początku los Maude zależy wyłącznie od umiejętności dochowania tajemnic, ale im lepiej poznaje hrabiankę, tym częściej zaczyna być wystawiana na próby, podczas których może stracić coraz więcej.

   Powieść Elizabeth Ross pt. Belle èpoque to książka dla osób, które fascynują się czasami wystawnych sukni, pudru i zasad, którymi funkcjonuje burżuazja. Czytelnik odkrywa w niej świat, jakim funkcjonowały paryskie damy z najzamożniejszych warstw mieszczaństwa. Niektóre chciały wykorzystać możliwości, jakie dało im przeprowadzenie rewolucji, lecz według ich matek celem życiowym młodej panienki było zaprezentowanie się jako debiutantka i zdobycie najlepszej partii na męża. W takim samym świetle została przedstawiona Isabelle, która jako kapryśna, nietaktowna i uparta nie miała w oczach rodzicielki wielkiego powodzenia u płci przeciwnej. Co wtedy zrobić? Wynająć anty damę. Lecz co, jeśli sprawy zaczynają się komplikować? Zwolnić i ośmieszyć. Jednak pani Dubern nie była świadoma, jak bardzo zażyła relacja narodziła się pomiędzy tymi dwiema dziewczętami...

   Belle èpoque wywarła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie i przybliżyła XIX wiek. Urzekły mnie w niej historie "brzydkich dam" pracujących w agencji pana Durandeau. Dla kobiet z burżuazji były jedynie metalową blaszką, podkreślającą ich piękno, lecz dla siebie były rodziną. Miały marzenia, które przyćmiły opinie o bezwartościowości, brzydocie bądź głupocie, jakimi podobnież powinny się cechować. Każdy człowiek po krótkim czasie w to uwierzy, jeśli odpowiedni długo mu się to wmawia, tak, jak robiono to im. Wpływom nie uległa główna bohaterka Maude, dzięki czemu jej charakter wydał mi się interesujący. Sumienie przeczyło okłamywać przyjaciółkę, którą odnalazła w hrabiance Isabelle, lecz... W Paryżu podobno wszystko jest na sprzedaż. Ale czy na pewno? Przeczytajcie, a przekonacie się sami.

niedziela, 6 marca 2016

Alohomora

   Harry Potter - chłopiec, który przeżył. Od niemowlęcia wiedzie żywot u swojego niezbyt sympatycznego wujostwa i ich rozpieszczonego syna Dudleya, a jego pochodzenie było owiane od początku tajemnicą. Jedyną pamiątką z przeszłości jest blizna na czole, która wzięła się, jeśli wierzyć Dudleyom, z wypadku samochodowego. Jednak jak wyjaśnić dziwne zjawiska, towarzyszące chłopcu praktycznie na każdym kroku? W jedenaste urodziny Harrego na Privet Drive 4 przylatują sowy, co jest sytuacją anormalną, ponieważ nie powinny tu nawet występować, i to w dodatku w dzień. List, który przynoszą chłopcu, będzie zarazem biletem do całkiem innego świata, świata magii. Od tego momentu życie Harrego ulega całkowitym zmianom.

   Harry Potter i Kamień Filozoficzny autorstwa Joanne Kathleen Rowling to książka przeznaczono typowo dla dzieci, lecz czytają ją wszyscy, zarówno młodzież, jak i dorośli. A dlaczego? Bo strasznie wciąga. Przeczytasz rozdział i chcesz zacząć już kolejny, ponieważ nie będziesz mógł się skupić, jeśli nie dowiesz się, co wydarzyło się dalej. Historia Harrego, to historia o przyjaźni, poświęceniu i walce dobra ze złem. W trakcie czytania tej powieści możemy się przenieść do książkowego Hogwartu i podążać jego korytarzami wraz z tytułowym bohaterem, Ronem i Hermioną, a co za tym idzie: przeżywać ich przygody. Rodzice pociech, które nie czytają, będą zdziwieni, kiedy usłyszą prośby o kupienie kolejnych części tego przepełnionego magią cyklu.

   Wiele straciłam, ponieważ zaczęłam czytać Harrego Pottera stosunkowo niedawno, gdyż nie spotkałam się z nim w dzieciństwie, jak większość osób. Jednak ta książka kompletnie mnie oczarowała i wciągnęła w świat Hogwartu, magii i nietypowych (w naszym świecie) problemów głównych postaci. Była dla mnie odskocznią podczas kapryśnych pogód lutego i potrafiła miejscami rozbawić. Autorka posiada niezwykły talent pisarski, sprawiający, że jej historie, niby całkiem zwyczajne, są w rzeczywistości czymś cudownym. J.K. Rowling stworzyła coś niesamowitego w dobie określanej jako upadek książek przeznaczonych dla dzieci i młodzieży.